Era narcystek - jak selfie culture zniszczyła kobiecą skromność
Era narcystek - jak selfie culture zniszczyła kobiecą skromność
Moda na toksyczność – dlaczego tak wiele kobiet gloryfikuje destrukcyjne zachowania
Kultura roszczeniowa - dlaczego współczesne kobiety oczekują księżyca z nieba

Moda na toksyczność – dlaczego tak wiele kobiet gloryfikuje destrukcyjne zachowania

Wyobraź sobie następującą sytuację: młoda kobieta wybucha histerycznym płaczem w restauracji, gdy kelner pomyli jej zamówienie. Jej partner próbuje ją uspokoić, ale ona rzuca szklanką o ścianę, krzyczy, że nikt jej nie rozumie i wybiega. Co kilkadziesiąt lat temu zostałoby uznane za kompromitujący wybuch niedojrzałości, dziś jest celebrowane w mediach społecznościowych jako przejaw „autentyczności”, „nieskrępowanej kobiecości” lub – co najbardziej niepokojące – „pokazania, kim naprawdę jesteś”.

Witajcie w erze gloryfikacji kobiecej toksyczności – świecie, gdzie najgorsze cechy i zachowania są nie tylko tolerowane, ale wręcz podnoszone do rangi cnót.

Emocjonalne huśtawki jako nowa normalność

„If you can’t handle me at my worst, you don’t deserve me at my best” – to zdanie, przypisywane Marilyn Monroe (choć prawdopodobnie nigdy go nie wypowiedziała), stało się mantrą współczesnych kobiet. Problem w tym, że coraz częściej to „najgorsze” zajmuje 90% czasu, a „najlepsze” pozostaje mglistą obietnicą.

„Na początku myślałem, że to tylko chwilowe załamania” – Kamil, 33-letni inżynier, kręci głową z niedowierzaniem. „Ale z czasem zrozumiałem, że te emocjonalne rollercoastery to norma, a nie wyjątek. Moja była potrafiła w ciągu jednego dnia przejść od histerycznego śmiechu do rzucania we mnie przedmiotami, a potem do całkowitej apatii. Gdy sugerowałem, że może warto skonsultować się ze specjalistą, patrzyła na mnie jak na wroga. 'To TY masz problem z akceptacją moich emocji!’ – krzyczała. 'Prawdziwy mężczyzna kochałby mnie taką, jaka jestem!’ Naprawdę? A co, jeśli 'taka, jaka jesteś’ oznacza bycie toksyczną i krzywdzącą innych?”

Media społecznościowe pełne są treści gloryfikujących emocjonalną niestabilność. TikToki o treści „POV: jak reaguję, gdy chłopak nie odpisuje przez 5 minut” pokazują sceny zazdrości, niszczenia przedmiotów czy stalkingu – wszystko to opakowane w zabawną muzykę i przedstawione jako „urocza” cecha, a nie poważny problem.

Manipulacja jako forma sztuki

„Jest różnica między byciem sprytnym a manipulowaniem, a ta granica zaciera się w umysłach wielu młodych kobiet” – tłumaczy dr Anna Kowalska, psycholożka specjalizująca się w toksycznych relacjach. „Media społecznościowe, szczególnie TikTok i YouTube, pełne są poradników typu 'Jak sprawić, by mężczyzna za tobą szalał’, 'Jak zmusić go, by robił to, czego chcesz’, 'Jak wzbudzić w nim zazdrość’. To są podręczniki emocjonalnej manipulacji, które gloryfikują toksyczne zachowania.”

Przykładem jest popularny trend „testowania” partnera – wysyłanie mu wiadomości z fałszywego konta, by sprawdzić jego lojalność, lub celowe wywoływanie sytuacji, które mają „udowodnić” jego miłość.

„Boże, to było piekło!” – Mateusz, 29-letni manager, wciąż nie może uwierzyć w to, co przeżył. „Okazało się, że przez pół roku była 'testowała mnie’ na dziesiątki sposobów! Zakładała fałszywe konta, by sprawdzać, czy flirtuję online. Wysyłała swoją przyjaciółkę, by mnie podrywała w barze. Celowo nie odbierała telefonu, by sprawdzić, ile razy zadzwonię. A gdy w końcu się dowiedziałem i powiedziałem, że to chore – usłyszałem, że jestem niewdzięczny, bo ona 'tylko chciała się upewnić, że jestem tym jedynym’. Jakby normalne rozmowy i zaufanie nie były opcją!”

Toksyczna niezależność

Zdrowa niezależność to piękna rzecz – pozwala rozwijać się jako jednostka, nawet będąc w związku. Problem pojawia się, gdy niezależność staje się wymówką dla egoizmu i braku kompromisów.

„Współczesne kobiety mają obsesję na punkcie zdania 'nie potrzebuję mężczyzny'” – zauważa Małgorzata, 41-letnia terapeutka par. „To zdanie samo w sobie nie jest szkodliwe – faktycznie, zdrowa osoba może funkcjonować samodzielnie. Problem w tym, że wiele kobiet interpretuje to jako 'nie muszę brać pod uwagę potrzeb partnera’ lub 'wszystko ma być na moich warunkach’. To nie jest niezależność – to egocentryzm.”

Przykłady takiego podejścia są wszędzie. Kobiety otwarcie chwalą się ignorowaniem potrzeb partnera, podejmowaniem jednostronnych decyzji i stawianiem ultimatum – wszystko pod hasłem „dbam o swoją niezależność”.

„Związek to coś, co budujesz z drugą osobą, a nie plac zabaw dla twojego ego” – dodaje Małgorzata. „Jeśli twoja 'niezależność’ oznacza, że partner ma zero wpływu na wspólne życie – to nie jest związek, to jest dyktatura.”

Zazdrość jako dowód miłości

Jednym z najbardziej niebezpiecznych trendów jest gloryfikacja zazdrości jako „dowodu prawdziwej miłości”. Media społecznościowe pełne są treści sugerujących, że partner, który nie jest zazdrosny, po prostu nie kocha wystarczająco mocno.

„To było jak chodzenie po polu minowym” – wspomina Łukasz, 35-letni fotograf. „Jeśli zareagowałem zazdrością, gdy rozmawiała z innym facetem, oskarżała mnie o toksyczną męskość i kontrolowanie. Jeśli NIE zareagowałem zazdrością, mówiła, że mnie nie obchodzi lub że jej nie kocham. Ta sama dziewczyna, która głośno mówiła o feminizmie i równości, oczekiwała ode mnie zachowań rodem z lat 50-tych, kiedy jej to pasowało. To było wyczerpujące psychicznie.”

Co ciekawe, te same kobiety, które oczekują zazdrości od partnera jako „dowodu miłości”, często same prowokują takie sytuacje – celowo wzbudzając zazdrość poprzez flirtowanie z innymi, publikowanie prowokacyjnych zdjęć czy wspominanie o byłych partnerach.

„Czułem się jak w jakimś chorym eksperymencie psychologicznym” – dodaje Łukasz. „Jednego dnia słyszałem wykład o toksycznej męskiej zazdrości, a następnego widziałem, jak celowo flirtuje z barmanem, zerkając na mnie, by sprawdzić moją reakcję. Gdy w końcu zakończyłem ten związek, usłyszałem, że 'nie byłem wystarczająco mężczyzną, by walczyć o swoją kobietę’. Czysty obłęd.”

Podwójne standardy

Najbardziej uderzającym aspektem gloryfikacji kobiecej toksyczności są podwójne standardy. Zachowania, które byłyby potępione u mężczyzn, są celebrowane jako „girl power” u kobiet.

„Spróbuj sobie wyobrazić, co by było, gdyby to mężczyźni nagrywali humorystyczne TikToki o tym, jak sprawdzają telefony swoich partnerek lub jak je 'testują'” – mówi Piotr, 38-letni socjolog. „Byłby skandal i oskarżenia o promowanie toksycznej kontroli. Ale gdy kobiety robią dokładnie to samo, to nagle jest to 'zabawne’ i 'sprytne’.”

Przykładem są popularne treści typu „revenge” – kobiety chwalące się, jak zemściły się na byłych partnerach, czasem w sposób naruszający ich prywatność, własność czy reputację. Gdyby mężczyzna publicznie chwalił się podobnymi działaniami, byłby powszechnie potępiony.

„Miałem koleżankę, która próbowała przekonać swoją przyjaciółkę, by ta nie publikowała prywatnych wiadomości od byłego chłopaka po ich rozstaniu” – opowiada Piotr. „Reakcja? 'Jesteś zdrajczynią kobiet, powinnaś wspierać mnie, a nie jego’. Jakby płeć, a nie etyczne zachowanie, była tu kluczowym czynnikiem.”

Normalizacja przemocy

Szczególnie niepokojący jest sposób, w jaki normalizowana jest kobieca przemoc wobec mężczyzn – zarówno emocjonalna, jak i fizyczna.

„To nie jest śmieszne!” – denerwuje się Tomasz, 36-letni nauczyciel. „Media pełne są scen, gdzie kobieta policzkuje mężczyznę, rzuca w niego przedmiotami lub publicznie go upokarza – i wszystko to jest przedstawiane jako 'zabawne’ lub 'zasłużone’. Moja była uderzyła mnie w twarz podczas kłótni. Gdy powiedziałem, że to nie jest okej, wyśmiała mnie i powiedziała, że zachowuję się jak dziecko. 'Co, WIELKI mężczyzna boi się MAŁEJ kobiety?’ – drwiła. Wyobraź sobie, co by było, gdyby role były odwrócone.”

Badania pokazują, że przemoc fizyczna ze strony kobiet wobec mężczyzn jest zgłaszana znacznie rzadziej, często z powodu wstydu, strachu przed wyśmianiem lub przekonania, że „prawdziwy mężczyzna powinien sobie z tym radzić”.

„Najgorsze jest to, że sam system sprawiedliwości traktuje to mniej poważnie” – dodaje Tomasz. „Gdy w końcu zgłosiłem sprawę na policję, po tym jak rozwaliła mi głowę wazonem, policjant zapytał, co zrobiłem, że tak ją zdenerwowałem. Można sobie wyobrazić takie pytanie do kobiety, która zgłasza przemoc?”

Wpływ popkultury

Ogromną rolę w normalizacji toksycznych zachowań odgrywa popkultura. Filmy, seriale i teledyski często przedstawiają toksyczne zachowania kobiet jako „silne” lub „wyzwolone”.

„Weźmy takie 'Grzeczne dziewczynki’ – ten film z lat 2000., który stał się kultowy” – wyjaśnia Ola, 33-letnia analityczka mediów. „Bohaterki są przedstawiane jako 'silne’ i 'niezależne’, ale ich zachowanie to podręcznikowy przykład toksyczności – plotkują, manipulują, emocjonalnie szantażują. A młode kobiety dorastają, myśląc, że to jest właśnie 'girl power’.”

Współczesne teledyski pełne są scen wandalizmu, przemocy i destrukcji – wszystko to w imię „odzyskiwania siły” po rozstaniu lub zdradzie. Problemem nie jest samo wyrażanie gniewu czy bólu, ale sposób, w jaki destrukcyjne zachowania są gloryfikowane jako pożądane i godne naśladowania.

Toksyczna dziewczęcość jako broń

Jednym z najbardziej manipulacyjnych aspektów współczesnej toksyczności jest wykorzystywanie tzw. „toksycznej dziewczęcości” – strategiczne przełączanie się między ofiarą a agresorem, w zależności od kontekstu.

„To naprawdę przerażające, jak sprawnie to robią” – zauważa Michał, 34-letni terapeuta. „W jednej chwili kobieta może być agresywna, oskarżająca, atakująca – a w następnej, gdy spotyka się z konsekwencjami, natychmiast przełącza się w tryb bezradnej ofiary. 'Jak możesz być dla mnie taki okrutny? Przecież jestem tylko wrażliwą kobietą!’ Ta zdolność do przełączania się między rolami powoduje, że partner czuje się zdezorientowany i winny, nawet gdy to on został zaatakowany.”

Ten mechanizm jest szczególnie skuteczny w kontekście społecznym, gdzie wciąż funkcjonuje (skądinąd słuszne w wielu przypadkach) założenie, że kobieta jest stroną bardziej zagrożoną w konflikcie.

„Miałem klientkę, która otwarcie przyznała, że używa płaczu jako 'broni ostatecznej’ w kłótniach z mężem” – dodaje Michał. „Powiedziała: 'On zawsze mięknie, gdy zaczynam płakać, nawet jeśli wie, że manipuluję’. To nie jest zdrowa dynamika – to jest emocjonalne nadużycie.”

Gdzie jest granica?

Czy to oznacza, że kobiety nie mogą wyrażać złości, frustracji czy nie mają prawa do silnych emocji? Absolutnie nie! Zdrowa ekspresja emocjonalna jest kluczowa dla dobrostanu psychicznego. Problem pojawia się, gdy ekspresja ta jest destrukcyjna dla innych, gdy staje się manipulacją, lub gdy osoba używa jej jako wymówki, by unikać pracy nad sobą.

„Istnieje ogromna różnica między szczerym wyrażaniem emocji a emocjonalnym szantażem” – podsumowuje dr Kowalska. „Zdrowa osoba powie 'Jestem zła, bo czuję się ignorowana’. Toksyczna osoba będzie krzyczeć, rzucać przedmiotami, grozić, a potem powie 'Gdybyś mnie kochał, akceptowałbyś mnie taką, jaka jestem’. To nie jest autentyczność – to jest ucieczka od odpowiedzialności za własne zachowanie.”

Ku lepszej przyszłości

Na szczęście coraz więcej kobiet zdaje sobie sprawę z problemu gloryfikacji toksyczności i aktywnie pracuje nad promowaniem zdrowszych wzorców.

„Byłam tą toksyczną dziewczyną” – przyznaje Magdalena, 31-letnia projektantka. „Myślałam, że bycie 'diwą’ i robienie dramatów to sposób na pokazanie, jaka jestem silna i wartościowa. Dopiero po latach terapii zrozumiałam, że prawdziwa siła polega na umiejętności komunikacji, szacunku dla innych i odpowiedzialności za własne emocje. To było bolesne przebudzenie, ale jestem wdzięczna, że do niego doszło.”

Media społecznościowe powoli zaczynają promować treści o zdrowych relacjach, samorozwoju i odpowiedzialności emocjonalnej. Pojawiają się kampanie przeciwko romantyzowaniu toksycznych zachowań i manipulacji.

„Prawdziwa siła kobiety nie leży w umiejętności manipulowania, kontrolowania czy dominowania nad mężczyzną” – kończy dr Kowalska. „Leży w integralności, autentyczności i zdolności do budowania zdrowych relacji opartych na wzajemnym szacunku. Miejmy nadzieję, że ten trend gloryfikowania toksyczności to tylko chwilowe wahnięcie wahadła, które wkrótce powróci do równowagi.”

W międzyczasie, zarówno mężczyźni, jak i kobiety, powinni być czujni na znormalizowane, ale szkodliwe zachowania, które media nam serwują jako „wyzwolenie” czy „autentyczność”. Prawdziwa wolność nie polega na byciu toksycznym – to umiejętność bycia najlepszą wersją siebie bez krzywdzenia innych.