Ameryka stoi na rozdrożu. Zbliżające się wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych to nie tylko decyzja o przyszłości największej gospodarki świata, ale także moment, który ukształtuje globalną scenę polityczną na najbliższe lata. Z jednej strony Kamala Harris, z drugiej Donald Trump – dwoje kandydatów reprezentujących diametralnie różne wizje Ameryki i jej roli w świecie. Napięcie rośnie z każdym dniem, a wyniki sondaży wskazują na wyrównany wyścig, który może zdecydować się dosłownie w ostatnich godzinach głosowania.
„Nadchodzące wybory w USA mogą być najbardziej konsekwencyjnymi od dekad, zarówno dla Amerykanów, jak i całego globalnego porządku" – twierdzi prof. Robert Kaufman, politolog z Princeton University. Stawka jest ogromna, a świat wstrzymuje oddech, obserwując, jak kształtują się preferencje amerykańskich wyborców.
Wybory te odbywają się w momencie, gdy świat stoi w obliczu wielu kryzysów – od wojny w Ukrainie i konfliktu na Bliskim Wschodzie, przez narastające napięcia z Chinami, aż po globalne wyzwania klimatyczne. Amerykański wybór wpłynie nie tylko na politykę zagraniczną supermocarstwa, ale także na gospodarkę światową, bezpieczeństwo energetyczne, współpracę klimatyczną i strukturę sojuszy międzynarodowych.
Starcie dwóch wizji Ameryki
Obecna kampania wyborcza w USA to konfrontacja dwóch zdecydowanie odmiennych koncepcji przywództwa i kierunku, w którym powinna podążać Ameryka. Donald Trump, ubiegający się o powrót do Białego Domu, reprezentuje podejście "Ameryka przede wszystkim", z naciskiem na protekcjonizm gospodarczy, ograniczenie imigracji i sceptycyzm wobec wielu międzynarodowych zobowiązań.
Kamala Harris, obecna wiceprezydentka, promuje natomiast kontynuację polityki Joe Bidena, kładąc nacisk na multilateralizm, wzmacnianie sojuszy międzynarodowych i przywództwo USA w walce ze zmianami klimatu. „To nie jest tylko wybór między dwoma kandydatami, ale między dwiema fundamentalnie różnymi wizjami roli Ameryki w XXI wieku" – komentuje dr Sarah Mitchell z Council on Foreign Relations.
Trump podczas wieców wyborczych regularnie powtarza: „Uczynimy Amerykę ponownie wielką, a tym razem większą niż kiedykolwiek wcześniej". Harris odpowiada: „Stoimy na rozdrożu historii. Możemy albo iść do przodu razem, albo pozwolić, by podzieliły nas siły przeszłości".
Co mówią sondaże?
Aktualne sondaże pokazują niezwykle wyrównany wyścig. Według średniej z najnowszych badań publikowanych przez RealClearPolitics, oboje kandydatów idą praktycznie łeb w łeb, z różnicą mieszczącą się w granicach błędu statystycznego. Szczególnie interesująca jest sytuacja w tzw. swing states – stanach wahających się, które mogą przesądzić o wyniku wyborów.
W Pensylwanii, Wisconsin, Michigan, Georgii, Arizonie, Nevadzie i Karolinie Północnej różnice między kandydatami są minimalne. „To w tych siedmiu stanach rozegra się prawdziwa bitwa o prezydenturę" – zauważa Allan Lichtman, historyk z American University, znany z trafnego przewidywania wyników wyborów prezydenckich od dekad.
Ciekawostką jest, że Lichtman opracował system 13 "kluczy do Białego Domu" – czynników, które według niego determinują, czy partia rządząca utrzyma władzę. Jego system poprawnie przewidział wyniki wszystkich wyborów prezydenckich od 1984 roku, z wyjątkiem kontrowersyjnego głosowania w 2000 roku (Al Gore vs. George W. Bush).
Gospodarcze implikacje wyborów
Amerykańska gospodarka stoi obecnie przed wieloma wyzwaniami, w tym wysoką inflacją, obawami o recesję oraz rosnącym długiem publicznym. Podejście kandydatów do tych kwestii znacząco się różni, co będzie miało globalne konsekwencje.
Trump obiecuje znaczące obniżki podatków, deregulację gospodarki i agresywną politykę handlową, w tym możliwe wprowadzenie ceł sięgających nawet 60% na towary importowane z Chin i 10-20% na import z innych krajów. „Użyję ceł jako najpiękniejszego narzędzia negocjacyjnego" – zapowiedział podczas jednego z wieców.
Harris proponuje z kolei ukierunkowane ulgi podatkowe dla klasy średniej i niższej, inwestycje w infrastrukturę oraz kontynuację polityki przemysłowej Bidena, mającej na celu wzmocnienie amerykańskiego sektora produkcyjnego, szczególnie w obszarach czystej energii i zaawansowanych technologii.
Ekonomiści są podzieleni w ocenie tych propozycji. „Plan Trumpa może krótkoterminowo pobudzić gospodarkę, ale ryzykuje eskalację wojen handlowych i zwiększenie deficytu budżetowego" – twierdzi Joseph Stiglitz, laureat Nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii. Z kolei Kenneth Rogoff z Harvard University zauważa: „Propozycje Harris mogą bardziej zrównoważyć wzrost gospodarczy, ale pytaniem pozostaje, czy będą wystarczająco silnym bodźcem w obliczu obecnych wyzwań".
Dla globalnej gospodarki najważniejsze będą implikacje amerykańskiego podejścia do handlu międzynarodowego. Powrót do protekcjonistycznej polityki Trumpa mógłby zakłócić globalne łańcuchy dostaw i potencjalnie sprowokować nowe wojny handlowe, co miałoby negatywny wpływ na wzrost gospodarczy na całym świecie.
Polityka zagraniczna i bezpieczeństwo międzynarodowe
Stosunek do Rosji, Chin, Ukrainy i NATO to kluczowe obszary różniące podejścia obojga kandydatów. Te różnice mogą fundamentalnie zmienić układ sił na świecie.
Donald Trump wielokrotnie wyrażał podziw dla przywódców autorytarnych, w tym Władimira Putina, i kwestionował wartość NATO, sugerując, że Stany Zjednoczone mogłyby ograniczyć swoje zaangażowanie w sojusz, jeśli europejscy członkowie nie zwiększą swoich wydatków na obronność. W kwestii Ukrainy, Trump twierdzi, że mógłby szybko zakończyć wojnę, choć nie sprecyzował jak. Istnieją obawy, że mogłoby to oznaczać presję na Ukrainę do zaakceptowania niekorzystnych warunków pokojowych.
„Gdyby nie wybory, wojna rosyjsko-ukraińska byłaby już zakończona. Załatwię to w jednej chwili" – powiedział Trump podczas debaty przedwyborczej.
Harris z kolei deklaruje niezachwiane wsparcie dla NATO i Ukrainy. Jej administracja prawdopodobnie kontynuowałaby politykę Bidena, polegającą na wzmacnianiu sojuszy i przeciwstawianiu się rosyjskiej agresji. „Staniemy murem za naszymi sojusznikami w NATO i będziemy wspierać demokratyczną Ukrainę tak długo, jak będzie to konieczne" – zapewniła Harris w jednym z wystąpień.
W odniesieniu do Chin, oboje kandydaci uznają Pekin za głównego strategicznego rywala USA, ale różnią się w podejściu. Trump koncentruje się głównie na wymiarze gospodarczym rywalizacji, podczas gdy Harris prawdopodobnie kontynuowałaby wielowymiarowe podejście administracji Bidena, łączące konkurencję gospodarczą i technologiczną z współpracą w obszarach wspólnych interesów, takich jak zmiany klimatu.
Dla Europy powrót Trumpa do Białego Domu mógłby oznaczać konieczność większego uniezależnienia się od amerykańskich gwarancji bezpieczeństwa i przyspieszenia budowy własnych zdolności obronnych. „Europa musi być gotowa na scenariusz, w którym USA stają się mniej przewidywalnym partnerem" – ostrzega François Heisbourg, doradca Międzynarodowego Instytutu Studiów Strategicznych.
Wpływ na kryzys klimatyczny i transformację energetyczną
Stosunek do zmian klimatycznych to kolejny obszar głębokich różnic między kandydatami, z potencjalnie dalekosiężnymi konsekwencjami dla globalnej polityki klimatycznej.
Trump, który podczas swojej prezydentury wycofał USA z Porozumienia Paryskiego, wielokrotnie wyrażał sceptycyzm wobec nauki o zmianach klimatycznych i obiecuje wsparcie dla przemysłu paliw kopalnych. „Mamy pod stopami więcej płynnego złota niż jakikolwiek inny kraj, a radykalni lewicowi ekolodzy chcą, żebyśmy tego nie używali" – argumentuje były prezydent.
Jego powrót do Białego Domu mógłby oznaczać ponowne wycofanie USA z międzynarodowych porozumień klimatycznych, cofnięcie regulacji środowiskowych wprowadzonych przez administrację Bidena-Harris i zwiększenie wydobycia ropy naftowej, gazu ziemnego i węgla. Taka polityka znacząco osłabiłaby globalne wysiłki na rzecz ograniczenia emisji gazów cieplarnianych.
Harris natomiast zapowiada kontynuację ambitnej agendy klimatycznej, w tym inwestycje w czystą energię przewidziane w ustawie o redukcji inflacji (Inflation Reduction Act), która przeznaczyła prawie 370 miliardów dolarów na transformację energetyczną. „Kryzys klimatyczny to nie jest kwestia polityczna, ale egzystencjalna. Ameryka musi przewodzić światu w walce z tym globalnym zagrożeniem" – podkreśla wiceprezydentka.
Ciekawostką jest to, że Stany Zjednoczone są obecnie drugim największym emitentem gazów cieplarnianych na świecie (po Chinach), odpowiadając za około 13% globalnych emisji. Jednocześnie USA są liderem w innowacjach w dziedzinie czystej energii, a sektor energii odnawialnej tworzy tam coraz więcej miejsc pracy.
Europa i transatlantyckie relacje na rozdrożu
Dla Europy, a szczególnie dla Unii Europejskiej, amerykańskie wybory mają ogromne znaczenie i są uważnie śledzone przez europejskich przywódców.
Pierwsza prezydentura Trumpa (2017-2021) charakteryzowała się napięciami w relacjach transatlantyckich. Trump krytykował NATO, nakładał cła na europejskie towary i wycofał USA z kilku międzynarodowych porozumień, które UE uważała za kluczowe. Jego powrót mógłby oznaczać odnowienie tych napięć.
„Amerykanie płacą na NATO znacznie więcej niż bogata Europa. To niesprawiedliwe dla amerykańskich podatników" – argumentował wielokrotnie Trump, sugerując, że wsparcie USA dla europejskiego bezpieczeństwa nie jest bezwarunkowe.
Harris prawdopodobnie kontynuowałaby politykę Bidena, który dążył do naprawy relacji transatlantyckich po erze Trumpa. Pod jej przywództwem Stany Zjednoczone zapewne pozostałyby zaangażowane w bezpieczeństwo europejskie i współpracę z UE w obszarach takich jak handel, klimat czy przeciwdziałanie wpływom Rosji i Chin.
Analitycy zwracają uwagę, że niezależnie od wyniku wyborów, Europa musi przygotować się na większą strategiczną autonomię. „Nawet jeśli Harris wygra, długoterminowym trendem w amerykańskiej polityce zagranicznej jest przesunięcie uwagi w kierunku Indo-Pacyfiku i rywalizacji z Chinami" – zauważa dr Constanze Stelzenmüller z Brookings Institution.
Co wybory w USA oznaczają dla Polski?
Dla Polski, jako kluczowego sojusznika USA w Europie Środkowo-Wschodniej, amerykańskie wybory mają szczególne znaczenie w kontekście bezpieczeństwa, współpracy energetycznej i gospodarczej.
W czasie pierwszej prezydentury Trumpa relacje polsko-amerykańskie były dobre, czego wyrazem było m.in. zwiększenie amerykańskiej obecności wojskowej w Polsce. Trump i ówczesny polski prezydent Andrzej Duda nawiązali również dobrą osobistą relację. Jednocześnie nieprzewidywalność Trumpa w kwestii NATO budziła w Warszawie pewne obawy.
Harris, jako kontynuatorka polityki Bidena, prawdopodobnie utrzymałaby silne zaangażowanie USA w bezpieczeństwo wschodniej flanki NATO, w tym Polski. W czasie administracji Bidena-Harris Stany Zjednoczone znacząco zwiększyły swoją obecność wojskową w regionie w odpowiedzi na rosyjską inwazję na Ukrainę.
„Dla Polski kluczowe jest, aby Stany Zjednoczone pozostały zaangażowane w bezpieczeństwo naszego regionu, niezależnie od tego, kto wygra wybory" – komentuje prof. Katarzyna Pisarska z Fundacji Kazimierza Pułaskiego. „Oczywiście różnice w podejściu do Rosji i Ukrainy między oboma kandydatami mogą mieć poważne implikacje dla naszego bezpieczeństwa".
W obszarze energetyki, Polska zawarła w ostatnich latach znaczące kontrakty na dostawy amerykańskiego LNG, co pomogło w dywersyfikacji źródeł dostaw gazu i uniezależnieniu się od rosyjskich surowców. Ta współpraca prawdopodobnie będzie kontynuowana niezależnie od wyniku wyborów, choć polityka klimatyczna Harris może stworzyć dodatkowe możliwości współpracy w obszarze czystej energii.
Globalne rynki a niepewność wyborcza
Rynki finansowe na całym świecie z niepokojem obserwują amerykańską kampanię wyborczą, a niepewność co do wyniku i jego potencjalnych konsekwencji powoduje zwiększoną zmienność.
Historycznie, rynki często wykazywały się podwyższoną zmiennością w okresach przedwyborczych, jednak tegoroczne wybory budzą szczególne obawy ze względu na polaryzację polityczną w USA i możliwość kwestionowania wyników, podobnie jak miało to miejsce w 2020 roku.
„Inwestorzy przygotowują się na okres zwiększonej niepewności, który może trwać znacznie dłużej niż sama noc wyborcza" – zauważa Jane Foley, starsza strategiczka walutowa w Rabobank. Szczególne obawy budzi możliwość długotrwałych sporów prawnych dotyczących wyników, co mogłoby wprowadzić długoterminową niepewność na rynki.
Z perspektywy gospodarczej, analitycy wskazują, że polityka gospodarcza Trumpa, w tym obniżki podatków i deregulacja, mogłaby być korzystna dla niektórych sektorów rynku, takich jak energetyka tradycyjna czy finanse. Z drugiej strony, jego protekcjonistyczna polityka handlowa stwarza ryzyko dla globalnych łańcuchów dostaw i może prowadzić do inflacji.
Polityka Harris, koncentrująca się na inwestycjach w infrastrukturę i czystą energię, mogłaby wspierać sektory związane z transformacją energetyczną i technologiami niskoemisyjnymi. Jednocześnie jej potencjalne podwyżki podatków dla najbogatszych i korporacji mogą budzić obawy części rynku.
Ciekawostką jest, że według badań historycznych, rynki akcji w USA zazwyczaj radzą sobie dobrze w roku wyborczym, niezależnie od tego, która partia wygrywa. „Polityka ma mniejszy wpływ na długoterminowe wyniki rynku, niż się powszechnie uważa" – twierdzi David Kostin, główny strateg akcji USA w Goldman Sachs.
Dezinformacja i zagrożenia dla procesu wyborczego
Jednym z największych wyzwań tegorocznych wyborów amerykańskich jest zagrożenie związane z dezinformacją i możliwymi ingerencjami zewnętrznymi w proces wyborczy.
Amerykańskie agencje wywiadowcze i bezpieczeństwa ostrzegają przed próbami wpływania na wybory przez obce państwa, w tym Rosję, Chiny i Iran. Każde z tych państw ma inne motywacje i preferowanego kandydata, co czyni zagrożenie dezinformacyjne szczególnie złożonym.
„Widzimy coraz bardziej wyrafinowane kampanie dezinformacyjne, często wykorzystujące sztuczną inteligencję do tworzenia fałszywych treści" – ostrzega Jen Easterly, dyrektorka Agencji Cyberbezpieczeństwa i Bezpieczeństwa Infrastruktury (CISA). „Te działania mają na celu nie tylko wpływanie na wynik wyborów, ale także podważanie zaufania Amerykanów do samego procesu demokratycznego".
Niepokojące jest również to, że w erze głębokiej polaryzacji politycznej, dezinformacja rozprzestrzenia się także wewnątrz kraju. Badania pokazują, że Amerykanie coraz częściej funkcjonują w informacyjnych bańkach, gdzie spotykają się głównie z treściami potwierdzającymi ich istniejące poglądy.
„To, co obserwujemy, to nie tylko wojna informacyjna prowadzona przez zewnętrznych aktorów, ale także wewnętrzny kryzys epistemiczny – fundamentalne nieporozumienie co do tego, co stanowi prawdę i fakty" – wyjaśnia Renée DiResta z Stanford Internet Observatory.
Co dalej? Możliwe scenariusze powyborczego świata
Niezależnie od wyniku, amerykańskie wybory prezydenckie w 2024 roku będą punktem zwrotnym dla globalnej polityki i gospodarki. Rozważmy pokrótce dwa główne scenariusze.
Scenariusz 1: Wygrana Donalda Trumpa
Powrót Trumpa do Białego Domu oznaczałby prawdopodobnie znaczącą zmianę kursu amerykańskiej polityki zagranicznej. Można oczekiwać bardziej transakcyjnego podejścia do sojuszy, możliwego ograniczenia wsparcia dla Ukrainy i dążenia do jakiegoś formy porozumienia z Rosją.
W relacjach z Chinami Trump prawdopodobnie zintensyfikowałby wojnę handlową, nakładając nowe cła i ograniczenia. To mogłoby prowadzić do dalszej fragmentacji globalnej gospodarki i przyspieszyć proces tzw. „friendshoringu" – przenoszenia produkcji do krajów uznawanych za przyjazne.
W kwestiach klimatycznych administracja Trumpa prawdopodobnie wycofałaby się z wielu zobowiązań międzynarodowych, co mogłoby poważnie osłabić globalne wysiłki na rzecz redukcji emisji. Europa i inne regiony musiałyby wziąć na siebie większą odpowiedzialność za walkę ze zmianami klimatu.
„Druga prezydentura Trumpa byłaby jeszcze bardziej nieprzewidywalna niż pierwsza, ponieważ wiele instytucjonalnych hamulców, które go ograniczały, zostało osłabionych" – ostrzega prof. Nicole Bibbins Sedaca z Georgetown University.
Scenariusz 2: Wygrana Kamali Harris
Prezydentura Harris oznaczałaby w dużej mierze kontynuację obecnej polityki zagranicznej USA, z naciskiem na wzmacnianie sojuszy i multilateralizm. Amerykańskie wsparcie dla Ukrainy byłoby kontynuowane, podobnie jak obecne podejście do Rosji.
W relacjach z Chinami Harris prawdopodobnie utrzymałaby konkurencyjne, ale bardziej przewidywalne podejście administracji Bidena, łączące rywalizację technologiczną i gospodarczą z dialogiem w obszarach wspólnego zainteresowania.
W kwestiach klimatycznych Harris z pewnością utrzymałaby ambitne cele redukcji emisji i kontynuowała inwestycje w czystą energię przewidziane w Inflation Reduction Act. USA pozostałyby aktywnym uczestnikiem międzynarodowych wysiłków klimatycznych.
„Prezydentura Harris mogłaby przynieść bardziej stabilne i przewidywalne przywództwo USA na arenie międzynarodowej, ale wewnętrzne podziały w amerykańskim społeczeństwie nadal stanowiłyby wyzwanie dla skuteczności tej polityki" – stwierdza Ian Bremmer, założyciel i prezes Eurasia Group.
Podsumowanie: Świat wstrzymuje oddech
Nadchodzące wybory prezydenckie w USA to więcej niż tylko wewnętrzna sprawa Amerykanów – to moment, który ukształtuje globalny krajobraz polityczny i gospodarczy na lata. Wynik pozostaje niepewny, a stawka jest ogromna.
Siła amerykańskiej demokracji tradycyjnie polegała na jej zdolności do pokojowego przekazywania władzy i respektowania woli wyborców. Wydarzenia z 6 stycznia 2021 roku, gdy tłum zwolenników Trumpa wtargnął do Kapitolu, podważyły to przekonanie. Tegoroczne wybory będą zatem również testem dla odporności amerykańskich instytucji demokratycznych.
Jak zauważył Timothy Snyder, historyk z Yale University: „Demokracja nie jest stanem naturalnym – to osiągnięcie, które wymaga ciągłej uwagi i obrony. Nadchodzące wybory w USA będą definiującym momentem nie tylko dla Ameryki, ale dla idei demokracji na całym świecie".
Świat obserwuje amerykańską scenę polityczną z mieszaniną fascynacji i niepokoju, zdając sobie sprawę, że niezależnie od wyniku, nowa administracja będzie musiała zmierzyć się z bezprecedensowymi wyzwaniami – od nowych zagrożeń geopolitycznych, przez kryzys klimatyczny, po transformację technologiczną napędzaną sztuczną inteligencją.
W tak niestabilnych i niepewnych czasach, amerykańskie przywództwo – niezależnie od tego, kto je sprawuje – będzie miało kluczowe znaczenie dla kształtowania globalnej odpowiedzi na te wyzwania. Pozostaje mieć nadzieję, że niezależnie od wyniku, Stany Zjednoczone znajdą sposób na przezwyciężenie wewnętrznej polaryzacji i ponowne zaangażowanie się w konstruktywne globalne przywództwo, którego świat tak desperacko potrzebuje.